Główna Poczekalnia (4) Soft Dodaj Obrazki Dowcipy Popularne Losowe Szukaj Ranking
Zarejestruj się Zaloguj się
👾 Zmiana domeny serwisu - ostatnia aktualizacja: 2025-07-22, 21:51
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 20:07

#kara śmierci

ZABÓJCY Z AUGUSTOWA
JoSeed • 2025-06-29, 17:19
Pod koniec lat 60. i na początku lat 70. w Augustowie i okolicach znajdowano ciała martwych mężczyzn, w większości były to ciała wyławiane z rzeki Netty, jezior i kanałów. Przypadki te były traktowane jako nieszczęśliwe wypadki, sekcje zwłok ujawniały wyraźne ślady utonięć, a u denatów wykrywano duże stężenie alkoholu. Na ciałach nie było wyraźnych oznak pobicia, zwłaszcza że przeważnie były w stanie rozkładu. Przy ofiarach znajdowano również niewielkie kwoty pieniędzy czy zegarek, trudno było podejrzewać zabójstwa na tle rabunkowym...

Czas i działania milicji ujawniły, że za zabójstwami stała tzw. BANDA TROJANKI:
Wiesława Trojan, Alicja Czajewska, Jan Wołyniec oraz Jan Dąbrowski.


KIM BYLI SPRAWCY?


WIESŁAWA TROJAN

przyszła na świat w 1949 r. Jej matka Irena była uzależniona od alkoholu. Aby zdobyć niezbędną do życia używkę, trudniła się prostytucją. Oddawała się nawet za butelkę piwa. Mała Wiesia od najmłodszych lat nasiąkała patologią. Jako pierwszoklasistka zupełnie nie radziła sobie z nauką i musiała zostać przeniesiona do szkoły specjalnej.
Ojciec dziewczynki (funkcjonariusz milicji) próbował zapewnić jej lepszą. Rozwiódł się z Ireną i wyjechał do Łodzi, zabierając ze sobą córkę. Posłał dziecko do szkoły krawieckiej, żeby nauczyło się zawodu. Wiesława nie skorzystała jednak z tej szansy - w niewiele ponad rok później porzuciła edukację i wróciła do matki, do Augustowa.
Pierwszym partnerem kobiety był jej własny wujek - Jan Dąbrowski... Miała dwoje dzieci, ojcami był Dąbrowski (starsze) oraz Wołyniec (młodsze dziecko).





JAN DĄBROWSKI

urodził się w 1940 roku. Podstawówkę ukończył z trudem, potem pracował jako robotnik niewykwalifikowany. Z każdej pracy zwalniany był dyscyplinarnie z powodu nadużywania alkoholu. Miał żonę, nad którą regularnie się znęcał, i dwójkę dzieci. W przeszłości planował karierę wojskową, ale został wydalony z armii ze względu na tendencje sadystyczne. Przejawiał agresję wobec młodszych kolegów. Bił ich i poniżał, aż w końcu zaczęli go nazywać Czarnym Szatanem.
Dąbrowski dużo czasu spędzał z Trojanką. Ich głównym zajęciem było picie wódki, a w międzyczasie zdobywanie na nią funduszy. Pewnego dnia, kiedy pieniądze się już skończyły, doszedł do wniosku, że jedynym sposobem na kontynuowanie libacji będzie okradzenie kogoś bogatego...





ALICJA CZAJEWSKA
( z domu Maciejewska)
urodziła się w 1950 roku, zdążyła wyjść za mąż w wieku 20 lat, jednak porzuciła małżonka, wybierając rozrywkowy tryb życia. Twierdziła, że wychodząc za mąż... pomyliła się. Była przyjaciółką Wiesi, poznały się w zakładach tytoniowych, gdzie przez czas jakiś obie pracowały. Podobnie jak Wiesława, Alicja również się prostytuowała i lubiła wypić.





JAN WOŁYNIEC
urodzony w 1948 roku, człowiek z tzw. marginesu społecznego, wielokrotnie karany, brutalny.
Był robotnikiem budowlanym, który przybył do Augustowa za pracą. Młody człowiek miał skłonność do kieliszka i spędzał dużo czasu w barze “Gastronomicznym”. Wiesława Trojan zakochała się w uchodzącym za przystojnego blondynie i już po dwóch dniach znajomości zaproponowała mu wspólne mieszkanie. Mężczyzna znęcał się nad kochanką, ta była jednak wobec niego bezwzględnie lojalna.





JERZY BENICKI

urodził się w 1949 roku, większość życia spędził z Warszawie. Do Augustowa przyjechał, bowiem poznał pewną kobietę i chciał do niej dołączyć. Niestety kobieta zmarła. Po jej śmierci podejmował pracę, jednak szybko nawiązał znajomość z Dąbrowskim i Wołyńcem.
Dołączył do bandy w 1970 roku, w czasie, gdy szef Dąbrowski odbywał karę za znęcanie się nad żoną.


MORDOWNIA

Cały półświatek ówczesnego miasta spotykał się w barze o nazwie "Gastronomiczny". Jednak nikt nie używał jego prawowitej nazwy, dla każdego była to Mordownia. Nasi bohaterowie również spędzali tam czas, m.in. wyławiając potencjalne przyszłe ofiary...





SPOSÓB DZIAŁANIA GRUPY
Dziewczyny miały za zadanie zagadywać i zapraszać do swojego stolika albo przysiadać się do innych. Typowali mężczyzn, którzy mogli posiadać więcej gotówki. Pijani panowie w ich towarzystwie wychodzili z knajpy. W umówionym miejscu czekała męska część grupy Trojanki. Bili najczęściej pięściami, ile tylko mieli sił. Zdarzało się, że tłukli swoje ofiary cegłami, butelkami i tym, co mieli pod ręką.
Ofiarami bandy padali wszyscy, których dało się oskubać. Przekrój społeczny był bardzo szeroki – od bezrobotnych, robotników i alkoholików, przez rolników, urzędników, kacyków partyjnych. Pijani i pobici nie mieli żadnych szans na przeżycie, tym bardziej, że kilku denatów grupa wrzuciła zimą prosto w przerębel. Cynizm i bezwzględność przywódcy grupy objawiały się m.in. tym, że kazał pozostawiać część pieniędzy w kieszeniach ofiar, zegarek lub element biżuterii, aby nie zachodziło podejrzenie o napad rabunkowy.

OFIARY

Morderstwa miały miejsce na przestrzeni kliku lat - 1967 - 1972.

1. Aleksander Fortuniewicz 66l.
2. Bronisława Fortuniewicz 64l.
3. Wenancjusz Stankiewicz 36l.
4. Franciszek Kalinko 56l.
5. Ryszard Zawistowski 38l.
6. Jan Sadowski
7. Stefan Turowski 29l.
8. Leszek Pretko 23l.
9. Wiktor S.

UPADEK

Oprócz podobnych okoliczności śmierci wszystkie morderstwa miały jedną wspólną cechę: w ostatnich godzinach życia ofiary piły alkohol w miejscowym barze lub restauracji „Albatros”. Śledczy w wyniku swoich działań i narastającej presji społeczeństwa zaczęli się przyglądać 4-osobowej grupie stałych bywalców tych miejsc. Śledczy owr dwie kobiety i dwóch mężczyzn nazywali grupą Trojanki - od nazwiska jednej z pań.
Zazwyczaj grupa siedziała przy osobnym stoliku i między kolejnymi kieliszkami wódki uważnie obserwowali resztę gości...

Zatrzymano obie damy (maj 1973rok).
Tuż po zatrzymaniu, Trojan i Czajewska zeznawały tak, jak wcześniej ustaliły z resztą grupy.. Z czasem jednak pojawiła się u nich skr🤬a, a przede wszystkim strach. Ucieczki spod szubienicy poszukały w szczerych zeznaniach.

Głównym świadkiem okazała się pani Trojan. Przerażona wizją kary śmierci zdecydowała się współpracować z organami ścigania. Wkrótce za kratkami wylądowała również reszta bandy. Mężczyźni szli w zaparte, twierdząc, że są niewinni. Po długim i wyjątkowo trudnym śledztwie prokuratura w Białymstoku postawiła całej piątce zarzut zabójstwa 9 osób i usiłowania dalszych 9 zabójstw.
Podejrzewano, że grupa Trojanki, jak ją nazywano, mogła ponosić odpowiedzialność również za inne morderstwa w okolicy Augustowa, jednak w tych przypadkach nie udało się znaleźć wystarczających dowodów winy oskarżonych.

PROCES

Wszyscy podsądni zostali zbadani psychiatrycznie. Specjaliści wykryli u każdego cechy psychopatyczne. Jednak każdy członek bandy był w chwili popełniania przestępstwa poczytalny.

Fragmenty zeznań panów:

Nie wiem, dlaczego Czajewska i Trojan mnie obciążają. Uważam, że po prostu kogoś kryją- utrzymywał Benicki.

[...]Ja wódkę piję tylko czasem, przy okazji. Gdy ktoś mnie raz, drugi zaczepi, nic nie zrobię, dopiero za trzecim uderzę. Nie jestem skłonny do awantur- twierdził Wołyniec.

– O zabójstwach, które są mi obecnie zarzucane, nic nie wiedziałem, mimo że przez cały czas mieszkam w Augustowie. Uważam, że jestem człowiekiem spokojnym, chyba żeby ktoś mnie zaatakował. Oskarżona Trojan obciąża mnie dlatego, że kogoś kryje, ale kogo i dlaczego – nie wiem - przekonywał z kolei Dąbrowski

Sąd Wojewódzki w Suwałkach wyrokiem z dn, 8 czerwca 1978 roku skazał:
- 37 letniego Jana Dąbrowskiego - na karę śmierci i pozbawienie praw publicznych na zawsze
- 29 letniego Jana Wołyńca - na karę śmierci i pozbawienie praw publicznych na zawsze
Wskazał jako uzasadnienie na ich wysoce naganny tryb życia, brak stałej pracy, nadużywanie alkoholu, utrzymywanie kontaktów z prostytutkami. Podkreślał, że ich działanie charakteryzowała bezwględność i okrucieństwo, a życie ludzkie nie przedstawiało dla nich żadnej wartości.
Zdaniem Sądu, nie istniała żadna realna szansa na resocjalizację obu skazanych i jako niebezpieczni dla społeczeństwa powinni zostać poddani eksterminacji.
Głównie Wołyniec wielokrotnie apelował, za pośrednictwem swego adwokata, twierdząc, że został obciążony kłamliwymi pomówieniami przez dwie współoskarżone prostytutki i psychopatki, zaś dowody zostały dopasowane do jego osoby.

- 29 letnią Wiesławę Trojan - na karę 25 lat pozbawienia wolności (wówczas najwyższa kara terminowego więzienia, Wiesława Trojan zagrożona była wyrokiem kary śmierci, ale za nieocenioną pomoc w śledztwie karę złagodzono)
- 28 letnią Alicję Czajewską - na karę 15 lat pozbawienie wolności
- 28 letniego Jerzego Benickiego - na karę 15 lat pozbawienia wolności.

13 listopada 1978 r. Sąd Najwyższy utrzymał wyroki w mocy. Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski.
Wyrok na obu mężczyznach wykonano 18 października 1979 roku w więzieniu przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie.

Wiesława Trojan zmarła w Augustowie (po odbyciu całości kary) w 2010 roku.
Los pani Czajewskiej i pana Benickiego jest mi nie znany.
"Komenda Miejska MO w Suwałkach poszukuje dziewczynki w wieku 2,5 roku o imieniu Ania, która 10 VI br. około godz. 19 oddaliła się z miejsca zamieszkania rodziców w Suwałkach przy ul. Korczaka. Rysopis zaginionej: wiek 2.5 roku, włosy jasnoblond, krótko strzyżone (chłopięco), oczy niebieskie, szczupłej budowy ciała, twarz okrągła, blizna pod brodą i poobijane kolana."

/Gazeta Współczesna, z dnia 16 czerwca 1980 r./


Dziś kolej na niemal ostatniego skazańca, na którym wykonano karę śmierci - HENRYK DĘBSKI

PIERWSZA ZBRODNIA

Suwałki. Nowo wznoszone osiedle w centrum miasta wypełnione blokami z wielkiej płyty. Ciepły czerwcowy dzień 1980 roku.
2,5-letnia Ania bawi się na placu zabaw. Matka dziewczynki krząta się po mieszkaniu, od czasu do czasu zerkając przez okno na córeczkę. Raz, drugi, trzeci. Wszystko w porządku – uśmiechnięta dziewczynka biega po dziedzińcu. Gdy kobieta spogląda po raz kolejny, dziecka już nie ma.
Zaniepokojona, zbiega na dół i poszukuje córeczki. Ale wysiłki zdają się na nic. Nawet powiadomienie milicji i ich intensywna akcja nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Rozpacz rodziców miesza się ze strachem. Potęgują go ustalenia funkcjonariuszy MO. Anię zaczepiał niewysoki, młody mężczyzna. W końcu wziął ją za rączkę i odeszli razem...

Intensywne poszukiwania tropicieli z psami, specjalnie wyznaczonej grupy milicjantów, zrozpaczonej rodziny i znajomych oraz tych, którzy zwyczajnie przejęli się losem zaginionego dziecka, były daremne. Ślad za Anią i mężczyzną, z którym odeszła, zaginął. Przepadli, jak kamień w wodę. Milicja powoli odkładała sprawę porwania Ani na półkę. Tylko zrozpaczeni rodzice nie potrafili pogodzić się z utratą córeczki…

Przełom przyszedł rok później. Był tragiczny.
Dozorca jednego z miejscowych zakładów podczas obchodu zauważył wygrzebane z ziemi – prawdopodobnie przez jakieś zwierzę – szczątki ludzkie. Wezwał milicję. Biegli stwierdzili, że to szkielet dziecka. Miał na sobie resztki odzieży. Potwierdziło się najgorsze. Rodzice zaginionej Ani rozpoznali w nich ubranka, w których po raz ostatni widzieli swoją córeczkę żywą.







KOLEJNA DZIEWCZYNKA

W listopadzie 1981 roku na osiedlu domków przy nadleśnictwie w Augustowie zaginęła 7-letnia Agatka Szandar.
Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania przyniosły skutek. Ale nie taki, jakiego by wszyscy oczekiwali. Agatka nie żyła. Została uduszona i zgw🤬cona. Jej bezwiedne ciałko – porzucone.




Agata Szandar

Mimo wydarzeń politycznych grudnia 1981 r. wiadomość o morderstwie dziecka dotarła do milicjantów w Suwałkach, którzy połączyli zabójstwo ze sprawą zaginięcia małej Ani.
W wyniku trwającego śledztwa został wytypowany podejrzany, który wielu dzieciom znany był jako tzw. "dobry wujek", pan, który częstuje dzieci lizakami, rozmawia z nimi na placach zabaw, bierze udział w tych zabawach. Trzy miesiące później, w styczniu 1982 roku, w Augustowie zostaje zatrzymany Henryk Dębski.


MORDERCA






Henryk Dębski był niepozornym, ponad 30-letnim (ur. 1950r) synem rolnika, pracownikiem PKP, Kawaler, niekarany, wykształcenie podstawowe, zamieszkały w Krasnymborze, gmina Sztabin.
W czasie śledztwa zmieniał wyjaśnienia, opowiedział jednak szczegółowo o morderstwach obu dziewczynek.
Przyznał, że widok 2,5-letniej Ani N. i łatwość nawiązania kontaktu sprawiły, że nabrał chęci, aby „popieścić się”, opowiadał, że dziecko (2,5 letnia Ania) poszło z nim spokojnie, bo myślało, że jest jej wujkiem, a kiedy zaczął je molestować rozpłakało się, wówczas zatkał ręką buzię dziewczynki, chwycił ją za szyję i uniósł do góry, po pewnym czasie ciało zrobiło się bezwładne.

Dębski uczestniczył w wizjach lokalnych, gdzie ze szczegółami opisywał swoje zbrodnie oraz miejsca ukrycia ciał dziewczynek. Podczas wizji lokalnych bał się samosądu - na miejscach zbrodni zbierał się agresywny tłum ludzi. Pilnował się towarzyszącego mu milicjanta...

Tutaj zdjęcia z wizji lokalnych (jakość marna, sorry):









Dębski został poddany wnikliwym badaniom i obserwacjom psychiatrycznym w celu orzeczenia o poczytalności oraz badaniom seksuologicznym.
Jeden z biegłych stwierdził przed sądem:
- "Zakładając, że wyjaśnienia oskarżonego, dotyczące popełnionych przestępstw, są prawdziwe, należałoby przypuszczać, iż ma on skłonności do pedofilii. Nie musi być ona jednak kwalifikowana jako choroba psychiczna, albowiem dewiacje seksualne mogą występować i u osób zdrowych psychiczne. Tym niemniej przy udowodnieniu oskarżonemu zarzucanych mu czynów, zagrożenie dla społeczeństwa, z racji pobytu Henryka Dębskiego na wolności, byłoby bardzo duże".
Według biegłych psychiatrów Dębski był w pełni władz umysłowych podczas dokonywanych czynów, czyli w pełni poczytalny.

WYROK


Mimo początkowego przyznania się do obu zabójstw oraz uczesyniczenia w wizjach lokalnych, Dębski podczas procesu, który rozpoczął się w listopadzie 1983 r. odwołał swoje zeznania i do końca swoich dni twierdził o swojej niewinności.
W dniu 19 maja 1984 r. Sąd Wojewódzki w Suwałkach oceniając dowody, wizje lokalne oraz opinie biegłych wymierzył Dębskiemu karę śmierci oraz pozbawienie praw publicznych na zawsze.



Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski.
Wyrok został wykonany 3.09.1985 roku w Areszcie Śledczym w Gdańsku.

Fragmenty pamiętnika prowadzonego przez mordercę w Areszcie:

-Przeżyłem silny wstrząs. Fryzjer przyniósł wczorajszą gazetę i przeczytał orzeczenie Sądu Najwyższego. Prawomocna lina. Nie jestem w stanie namydlić się do golenia. Całkowite załamanie psychiczne. Pustka. Rozkojarzenie myśli. Straszna perspektywa, gdy faktyczny morderca chodzi po wolności. Nie mogę pogodzić się z wyrokiem. Zakładam głodówkę. (...)

- 44 dzień z liną. Krzysiek dostał paczkę żywnościową z domu. Będziemy mieli przez kilka dni wolnościową kolację. Taka odmiana poprawia samopoczucie. Przykro mi tylko, że nikt mi nie przysłał paczki. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje – przecież wysłałem talony na paczki. (...)

- 100 dzień. Dzisiaj będzie popełnione morderstwo. Jeżeli z tą setką to prawda, to dzisiaj zostanę wyhuśtany. Jestem przygotowany. Jest mi już obojętne, co inni myślą o mojej niewinności. Pomodlę się jeszcze przed spotkaniem z Bogiem. Ci, co są winni mojej śmierci, w odpowiednim czasie zostaną osądzeni i ja przy tym będę. Żegnajcie moje siostry, moja rodzino i wy wszyscy, którzy wierzycie temu, co ja mówiłem. Ciało umrze, a dusza będzie wiecznie żyła. Ostańcie w Bogu. Ja idę do Niego. Niewinnie skazany – Henryk Dębski. (...)
RZEŻNIK Z WILDY
JoSeed • 2025-02-25, 16:55
Kazimierz Polus to prawdopodobnie najsłabiej opisany powojenny polski morderca.
Niewiele wiemy o jego dzieciństwie i młodości. Był rodowitym poznaniakiem, który na świat przyszedł 10 września 1929 r. Ukończył tylko siedem klas podstawówki., nie miał wyuczonego zawodu, pracował jednak przez czas jakiś jako dozorca.
Pochodził z Wildy, ponad połowę swojego życia spędził w zakładach karnych. Był człowiekiem zaburzonym, a najczęstsze zarzuty, które mu stawiano i za które go karano, to molestowanie dzieci i rozboje.
Mężczyzna od czasu swojego pierwszego kontaktu z zakładem karnym gdy miał 19 lat, właściwie nie potrafił już funkcjonować w normalnym świecie i był zatrzymywany wielokrotnie.
Przejrzałam wiele materiałów o tym człowieku, książki i wzmianki w necie, nie trafiłam na żadne inne zdjęcie owego Kazimierza, niż to:



W 1950 r. Polus się ożenił. Jego nadmierny popęd seksualny i zdrady niszczą małżeństwo i już po roku żona wnosi o rozwód. Nie mieli dziec.
Pierwszy raz w konflikt z prawem wszedł najprawdopodobniej w 1953 r., gdy miał 24 lata. Napadł wtedy na młodego mężczyznę i go zgw🤬cił. Sąd skazał go na 10 lat więzienia. Ostatecznie na wolność - za dobre sprawowanie - wyszedł po siedmiu latach.
Długo jednak na wolności nie zabawił. Po kilku miesiącach znów dopuścił się czynów lubieżnych i ponownie został skazany - na 10 lat więzienia i tym razem wyrok odsiedział w całości.
Gdy wyszedł z kaliskiego zakładu karnego, wyjechał do Szczecina. Zatrudnił się w Szczecińskich Zakładach Celulozowo-Papierniczych. Pracował tam przez 4 lata.

PIERWSZE ZABÓJSTWO
Maj, 1971 rok. 8-letni Irek spacerował po placu Orła Białego w Szczecinie. Chłopieć był nauczony, by nie rozmawiać z obcymi, jednak gdy sympatyczny mężczyzna powiedział, że chce mu sprezentować nowy rower, chłopczyk dał się w końcu namówić i udał się z nim do wynajmowanego mieszkania. To właśnie tam Kazimierz Polus go zaatakował, dotykał w miejsca intymne, a następnie zabił. Ciała Irka nie można było znaleźć przez wiele miesięcy, w końcu jednak okazało się, że zabójca zawinął zwłoki w worek i wywiózł na pobliskie wysypisko śmieci. Po pewnym czasie śledztwo zostało umorzone ze względu na brak dowodów.
Później Polus swoją zbrodnie motywował tym, że tylko podczas jej dokonywania był w stanie osiągnąć satysfakcje seksualną. Wiele razy podkreślał, że gdyby nie to, do zabójstw nigdy by nie doszło...


MORD PO RAZ DRUGI
Polus w roku 1975 przenosi się do Poznania.
Tym razem jego ofiarą stał się 17-letni Henryk, którego mężczyzna poznał na dworcu PKP dokładnie 14 grudnia 1975r. To był mroźny, zimowy dzień. Nastolatek udawał się na kurs do Mosiny, z ramienia szkoły, do której uczęszczał. Gdy zabójca usłyszał, że młody chłopak szuka pracy, zaproponował, że mu pomoże. Wspólnie udali się w rejony dzisiejszej Malty gdzie, gdy chłopak odmówił mu współżycia, zabił, uderzając go wielokrotnie ciężkim kamieniem w głowę. Trzeba przyznać, że Kazimierz Polus miał też niesamowite szczęście do ukrywania zwłok. I tym razem, pomimo zgłoszenia zaginięcia Henryka, nie udało się ustalić jego miejsca pobytu, a ciało znaleziono dopiero 8 lat później.
Podobnie jak przy poprzedniej zbrodni i tym razem zabójca jako motyw swoich działań wskazywał satysfakcje seksualną.

Rok później Polus zostaje zatrzymany pod zarzutem molestowania 13-letniego chłopca i trafia za kratki. Zostaje skazany na 5 lat pozbawienia wolności, ale udaje mu się wyjść wcześniej (!) i niestety... koszmar zaczyna się od nowa.

DO TRZECH RAZY SZTUKA...
Grudzień, 1982 rok.
Kazimierz poznaje 21-letniego, niepełnosprawnego, Janusza B., który rozpoczyna z nim pracę w MPK w Poznaniu. Janusz jest zdeterminowany, by wyjechać do pracy za granicę, w czym oczywiście Polus deklaruje mu pomóc. Zapewnia go o swoich znajomościach, dzięki którym może załatwić nielegalne paszporty i zająć się organizacją podróży. Gdy ustalają datę wyjazdu, zabójca zaprasza młodego mężczyznę do swojego mieszkania przy ul. 28 czerwca, gdzie dokonuje kolejnego, brutalnego mordu, a następnie rozczłonkowuje jego zwłoki.
W pobliżu ulicy Rolnej wsiada do taksówki i udaje się w okolice ulicy Grunwaldzkiej gdzie porzuca zwłoki. Rozczłonkowane zwłoki, w tym głowę ofiary, przypadkowo odnajduje synek 35letniej poznanianki....
W prasie umieszczony został komunikat - kto rozpoznaje... Komunikat przynosi efekt, ofiara została rozpoznana.



Milicja wpada na ślad Polusa, w jego domu znajdują przedmioty należące do Janusza.
Kazimierz Polus zostaje zatrzymany 5 stycznia 1983 roku, ale do wszystkich trzech zabójstw przyznaje się dopiero po 11 dniach. Wcześniej twierdzi, że jest niepoczytalny i należy go leczyć.
Akt oskarżenia trafił do Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu w styczniu 1984r. Zarzucono mu dokonanie trzech zabójstw na tle seksualnym oraz przywłaszczenie pieniędzy, należących do jednej z jego ofiar.

WYROK
Polus przed sądem udawał chorobę psychiczną, prosił, by go "wyleczyć". Biegli ocenili jednak, że mężczyzna jest poczytalny. Wyrok zapadł szybko, bo już 13 kwietnia 1984 r. "Rzeźnika z Wildy" skazano na karę śmierci i pozbawienia praw publicznych na zawsze. Sąd tłumaczył, że w przypadku Polusa kary więzienia nie przynoszą oczekiwanych efektów - mężczyzna aż 29 lat z 54 swojego życia przebywał w zakładach karnych, a wciąż dopuszczał się kolejnych przestępstw.
Apelacje i odwołania od wyroku nic Polusowi nie dały. Z prawa łaski nie skorzystała Rada Państwa.
Wyrok wykonano 15 marca 1985 r. w Areszcie Śledczym przy ulicy Młyńskiej w Poznaniu.
Pochowany został na cmentarzu Miłostowo. W 2016 roku jego grób przestał istnieć, obecnie jest tam pochowana inna osoba.
Ostanie życzenie
~Sunday • 2020-01-22, 12:38

Wiking sadysta chciał tylko żeby potrzymać mu włosy.
Najwyższy wymiar kary
konto usunięte • 2014-05-06, 13:00
– Więc mówi pan, że przeciwnicy kary śmierci powinni na całym świecie ją znieść. Ale jak?
– Godnie.
Kilka słów o karze śmierci
konto usunięte • 2014-01-19, 23:57
Jako, że od jakiegoś czasu temat śmierci stał się dość popularny, wrzucam dzisiejszy wpis, który pojawił się na fanpejdżu
Moraine

"Niech wszyscy gorący przeciwnicy kary śmierci i wierzący w resocjalizację zgłoszą się do udostępnienia pokoiku dziecięcego dla pana Trynkiewicza w swoich domach, aby ten nowy obywatel mógł razem z waszymi pociechami wrócić do życia na wolności. Nie ma chętnych?

Lewackie pieprzenie kończy się gdy prawdziwy sk🤬ysyn wychodzi na wolność. Wtedy pada blady strach na wszystkich także na psychologów, socjologów, polityków i innych czarodziei którzy zwykle ględzą w telewizji swoje głodne kawałki o nowoczesnej Europie przeciwnej karze śmierci oraz sile resocjalizacji. Od kilku tygodni widzę te samy twarze tym razem jednak blade ze strachu... kombinujące jakby tu nagiąć prawo byle tylko nie doszło do wypuszczenia tego gada. Żaden postępowiec nie jest bowiem w stanie zagwarantować, że Trynkiewicz kogoś nie zabije po wyjściu. Oni dają tym samym najlepszy argument za karą śmierci. "
Niesłuszne skazanie na karę śmieci
konto usunięte • 2013-09-08, 21:47
Brutalne noce w "norze", odrażający więzienny seks, głód i krew. - Trafiłem do piekła, traktowano mnie jak potwora – mówi człowiek, którego skazano na karę śmierci za satanistyczny mord. Przez pomyłkę, która zbulwersowała wszystkich.

W 1994 roku Damien Echols, wraz z dwójką przyjaciół, Jessie’em Misskelley’em i Jasonem Baldwinem, został skazany za zabójstwo trzech ośmioletnich chłopców w mieście West Memphis w stanie Arkansas. Spędzili oni w więzieniach ponad 18 lat za przestępstwo, którego nie popełnili. Podstawą błędnego wyroku było śledztwo, w trakcie którego popełnione zostały liczne błędy, dotyczące m.in. zabezpieczenia miejsca zbrodni i sposobu gromadzenia dowodów, a w trakcie przesłuchań dochodziło do wymuszania zeznań.

Echols w swojej książce ujawnia, że proces odbywał się pod ogromną presją mediów. Uwagę dziennikarzy przyciągały próby wykazania, że było to morderstwo na tle satanistycznym. Echols wspomina o atmosferze zaszczucia, jak towarzyszyła całej sprawie. – Lokalne gazety pisały niestworzone historie o satanistycznych orgiach i składaniu ofiar z ludzi, gdy wchodziliśmy na salę sądową. Wyrok był już tylko formalnością - właściwie zapadł, zanim przekroczyliśmy próg tej sali – mówił. Już pierwszego dnia procesu Echolsa i jego kolegów powitały przed sądem "okrzyki nienawiści tak donośne, że zlewały się w jeden wielki ryk".

Echols, który jako jedyny był wtedy pełnoletni, po kilku tygodniach został skazany na karę śmierci, a jego przyjaciele – na dożywocie. Swoje wyroki odbywali osobno, w różnych więzieniach. Najbardziej drastycznie wyglądało odbywanie kary przez Echolsa, który najpierw trafił do zakładu karnego w Tucker, a w 2003 r. – do więzienia o zaostrzonym rygorze Varner w miejscowości Grady. - To czy człowiek dostanie wyrok więzienia, czy wyrok śmierci, zależy tylko od medialnego rozgłosu – wnioskował po latach.

"Co to za piekło, do którego trafiłem?"

Książka "Życie po śmierci" to kronika, w której autor opisał brutalną więzienną rzeczywistość. Jak podkreśla, było to miejsce patologiczne, w którym najlepiej radzili sobie najbardziej bezwzględni przestępcy. Kwitł czarny handel, więźniowie nieraz padali ofiarą tortur ze strony strażników, a najbardziej zdesperowani byli gotowi za papierosa spełnić najbardziej odrażające i okrutne fantazje seksualne. Wielu więźniów, zwłaszcza tych, którzy zostali skazani na karę śmierci, przez lata żyło na skraju wytrzymałości psychicznej w oczekiwaniu na wykonanie wyroku. Sam Echols już pierwszego dnia przekonał się, że "trafił do piekła".

Najbardziej dojmującym przeżyciem było poczucie całkowitej izolacji od wszystkiego, co zostało na zewnątrz. "Na codzień nie ma w tych murach niczego miłego, współczującego ani opiekuńczego. Jesteśmy bombardowani nienawiścią, szałem, obrzydzeniem, głupotą, ignorancją i brutalnością. Ta psychiczna przemoc odciska piętno na naszych ciałach i duszach. Odczuwamy nieustanną presję" – wspomina w książce.

Echols zdradza, że w wiezieniu w Tucker strażnicy zamykali go do "nory", w której był bity, głodzony, opluwany i grożono mu śmiercią. Sytuacja zmieniła się, gdy przeniesiono go do więzienia w Grady. Echols opisał swoją celę jako stalową klatkę o "gładkich ścianach", w której dominującym kolorem jest niebieski.

"Podłoga jest wykonana z surowego betonu i niewykończona. Za łóżko służy mi kawał betonu przykryty materacem, a poduszka składa się z pozwijanych ubrań; nie ma krzeseł ani stolika tylko imitujący go betonowy klocek; w części łazienkowej są wykonane ze stali: sedes, umywalka, lampka, lustro i prysznic; okno to pozioma szpara o szerokości 10 cm z widokiem na betonową ścianę i płot z metalowej siatki" – pisał.

Życie na granicy szaleństwa
Echols podkreśla, że najgorzej było ze snem, ponieważ jasne światło, które nie pozwala zasnąć, jest gaszone tylko na cztery godziny na dobę. A brak snu wyczerpuje fizycznie i psychicznie, rodzi także frustrację i agresję.

Echols w ostatnich latach odbywania wyroku podupadł na zdrowiu psychicznym, jak wspomina, "zamknął się w umyśle, próbując uciec przed tym potwornym otoczeniem". Wybawieniem była dla niego medytacja i robienie pompek, które stały się jedynym sposobem na "ucieczkę przed śmiercią psychiczną".

"Istnieje tylko jeden sposób na ucieczkę przed apatią, rozpaczą i samotnością. Trzeba wymyślić sobie jakieś zajęcie i trzymać się go choćby nie wiem co. Zajęcie może być fizyczne, umysłowe, a nawet duchowe. W więzieniu nie zabija sie czasu, lecz się go tworzy" – napisał.

Kampania społeczna i wstrząsające "pokazy" dla szkół

Skazanymi za morderstwa w West Memphis zainteresowali się szybko filmowcy, którzy nakręcili kilka filmów dokumentalnych poświęconych ich sprawie. Dzięki temu ruszyła kampania społeczna, której celem było uwolnienie Echolsa, Misskelley’a i Baldwina. Do aktywistów dołączyli następnie prawnicy oraz celebryci, tacy jak Eddie Vedder i Johnny Depp, którzy agitowali za zorganizowaniem kolejnego procesu, w trakcie którego miałyby zostać poruszone wszystkie wątpliwości prawne, jakie narosły wokół tej sprawy.

Echols, podczas odbywania wyroku, poznał Lorri – kobietę, która kilka lat później została jego żoną. Lorri włączyła się w kampanię na rzecz uwolnienia skazanych, finansując ją ze zbiórek i własnych pieniędzy. Dostęp do Echolsa był jednak znacznie utrudniony, choć raz na miesiąc po zakładzie karnym oprowadzane były wycieczki szkolne.

"Niektórzy przyjeżdżali tylko po to, by zobaczyć mnie. Strażnicy wskazywali mnie palcem, a wtedy błyskawicznie gromadziły się tłumy ciekawskich, rozentuzjazmowanych gapiów. Traktowali mnie jak zwierzę, stwora pozbawionego człowieczeństwa" – wspominał.

Czasem zdarzało się, że wycieczka pojawiała się w więzieniu w chwili, gdy Echolsa odwiedzała rodzina. "Ludzie okrążali nas, gapili się, szeptali ze sobą. Zachowywali się tak, jakby ktoś umieścił mnie tam dla ich rozrywki. Pewnie czułbym sie upokorzony, gdyby moje odczucia nie były pogrzebane pod góra obrzydzenia" – dodawał.

Trudna i długa droga do wolności

W 2007 roku zostało po raz kolejny przebadane DNA, pobrane przed laty na miejscu zbrodni. Jak się okazało, próbek tych nie udało się połączyć z żadnym z trzech skazanych. Pomimo kolejnych odwołań sąd nie chciał zmienić swojej decyzji. Dopiero trzy lata później Sąd Najwyższy stanu Arkansas nakazał rozważenie, czy dowody oparte o DNA mogą być podstawą do uniewinnienia Echolsa, Misskelley’a i Baldwina.

Po kolejnej apelacji sąd wyraził zgodę na dodatkowe przesłuchania. W wyniku długotrwałych negocjacji 19 sierpnia 2011 roku Echols, Baldwin i Misskelley odzyskali wolność. Było to możliwe dzięki tzw. Ugodzie Alforda, mechanizmie prawnym, która umożliwia odzyskanie wolności, pomimo formalnego utrzymania zarzutów.

Technicznie, nowy sędzia wyznaczony do sprawy, skazał całą trójkę na 18 lat i 78 dni więzienia, czyli na taką ilość czasu, jaką każdy z nich spędził w więzieniu; ważnym elementem umowy jest zakaz dochodzenia na drodze sądowej niesłusznego uwięzienia. Echols deklaruje jednak, że będzie walczył do końca o całkowite oczyszczenie siebie, i swoich przyjaciół, z zarzutów.

Temat bezczelnie zj🤬y z onetu.
Nie było, a jak było to tradycyjnie tamto wyj🤬.

artykuł napisał Przemysław Henzel
25 maja 1948 roku
~Tołdi • 2013-05-25, 12:16
25 maja 1948 roku po procesie sądowym(prokurator i jeden z sędziów byli w AK) zamordowano Rotmistrza(dziś kapitan) Witolda Pileckiego autora tzw. Raportów Pileckiego w których opisał życie w KL Auschwitz. Po wojnie zdradzony przez własnych kolegów z AK i komunistów i zamordowany. CZEŚĆ I CHWAŁA!













Daję specjalnie na główną, biorę wszystko na klatę.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

 Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 5,00 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 3 miesiące. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem